Potrafisz bronić swoich granic nikogo przy tym nie raniąc?
Potrafisz wyrażać emocje nikogo nie krzywdząc?
Potrafisz dbać o swoje potrzeby nie skupiając się jedynie na potrzebach innych?
Potrafisz prosić o pomoc bez poczucia niższości?
Potrafisz zwrócić komuś uwagę nie obrażając go?
Dobrze Ci ze sobą i z innymi ludźmi?

Ada ma z tym problem:

Ada wracała z pracy w świetnym nastroju. To był ciężki tydzień, ale uporała się ze wszystkim. No, prawie. Wszystkiego przecież nie ogarnie, dziś też wyszła dwie godziny później. Pomyślała, że gdyby nie dała sobie włożyć na głowę roboty, którą tak naprawdę powinna wykonać Agnieszka, miałaby więcej czasu na swoje obowiązki. Ale głupio jej było odmówić, nie chciała zrobić Agnieszce przykrości, to taka fajna dziewczyna. Wprawdzie przeszło Adzie przez myśl, że mogła pokierować ją do kogoś innego, ale nie miała tyle odwagi. Postanowiła, że to się zmieni. Od dziś. Uwaga, uwaga, od dziś Ada odważnie określa swoje granice! Z tą myślą zrobiła głośniej muzykę.
Miała tak wspaniały humor, że nawet tradycyjny piątkowo-popołudniowy korek jej nie przeszkadzał. Przed nią wieczór, a piątkowe wieczory Ada uwielbia. Plan jest taki: zamówią z Alkiem coś na kolację, obejrzą dobry film, wypiją lampkę wina. Samograj. Właśnie, wino, obiecała Alkowi, że kupi wracając, zatrzyma się pod Słoneczkiem. Tymczasem zadzwonił telefon, zerknęła kto. Asia..? Chyba rok się nie słyszały! Od czasu, gdy Asia „zapomniała” wymienić jej nazwisko w projekcie, za którego wykonanie otrzymała nagrodę, a którego pomysłodawczynią była właśnie Ada.

– Cześć Asiu, miło cię słyszeć – odebrała uśmiechnięta. Dawno postanowiła nie drążyć tematu, chociaż wciąż było jej przykro.
– Cześć Ada, wzajemnie! Co tam u ciebie? – słodko odparła Asia. – Bo ja, tak właściwie, to dzwonię z interesem.

Ada nie była zdziwiona, mimo to zrobiło jej się trochę niemiło.
– Jasne, mów.
– Kochana, jutro mam imprezę rodzinną, a nawaliła cukiernia, w której zamówiłam tort. Ty pieczesz takie cuda, poratuj, w imię dawnych, dobrych czasów! Bo przecież były dobre, jakieś tam małe nieporozumienie, było, minęło. Błagam! – zatrajkotała Asia.

Nie ze mną takie numery. Ada postanowiła być wierna swojej obietnicy.
– Przepraszam cię, dzisiejszy wieczór mamy już zaplanowany. Nie dam rady – odparła stanowczo.
– Wychodzicie gdzieś..? – zawiedzionym głosem spytała Asia.
– Nie, zostajemy w domu.
– Macie gości?
– Nie, domowy wieczór filmowy. Z romantyczną kolacją – Ada uśmiechnęła się na samą myśl.
– O, widzisz, to dasz radę! Machniesz ciasto, takie proste, wiesz, żadnych udziwnień i po prostu godzinkę później usiądziecie do filmu. Powiedz, że się zgadzasz, pliz, pliz, jesteś moją ostatnią deską ratunku!
Ada chwilę milczała, po czym z westchnieniem odparła:
– Dobrze. Upiekę. Ale tylko wyjątkowo – zastrzegła.
– Oczywiście kochana, dziękuję! Wiedziałam, że mogę na ciebie liczyć.
„A ja znowu nie mogę liczyć na siebie”, pomyślała Ada. Dobry humor prysł jak bańka mydlana.

Kwadrans później była pod domem, drzwi otworzył jej uśmiechnięty Alek.
– Cześć kochanie, nie mogłem się doczekać. Kolacja gotowa, nie zamówiłem, tylko zrobiłem sam. Mała niespodzianka. Kupiłaś wino?
– Cholera, zapomniałam, za dużo mam na głowie. Myślisz, że jestem w stanie o wszystkim pamiętać? Sam nie mogłeś kupić, skoro siedzisz w domu od szesnastej?! – wybuchła.

Alek spojrzał na nią badawczym wzrokiem. Wściekła rzuciła torbę na krzesło, zdjęła buty. Podniosła głowę, w oczach miała łzy.
– Przepraszam, że tak na ciebie wsiadłam. To nie twoja wina, a ja właśnie zepsułam nam wieczór. Obiecałam Asi, że upiekę jej ciasto. Dziś. Nie umiałam jej odmówić.
– Tej Asi? – spytał, z naciskiem na „tej”. Pokiwała głową.

***

Wieczór trafił szlag. Ada jest zła na siebie i na Asię. Alek jest zły na Adę. I na Asię przy okazji. To może inaczej? Skoro Ada nie ma odwagi, niech Alek zadzwoni do Asi i powie co myśli? Owszem, rozwiąże to problem dzisiejszego wieczoru, ale nie pomoże Adzie w uporaniu się ze swoją słabością.

***

– Chcesz upiec to ciasto? – zapytał Alek.
– Nie. Chcę spędzić wieczór z tobą. Nie chcę nikomu piec ciasta, a jej to już szczególnie.
– To jej to powiedz – spojrzał poważnie.
– Jak? – zdziwiła się.
– Normalnie. Weź do ręki telefon, wybierz jej numer, powiedz, że przepraszasz, ale jednak nie dasz rady.
– Nie mogę – pokręciła głową. – To będzie nie fair. Zgodziłam się.
– A wobec mnie i wobec nas, będzie fair? Ze mną umówiłaś się najpierw. Jesteś na randce. Nie szkodzi, że razem mieszkamy.
Spojrzała w okno.
– Masz rację. Dzwonię.
– Cześć Asiu, przepraszam cię, ale nie dam rady upiec ci tego ciasta – zaczęła szybko.
– Ależ kochana, co się stało? Dowieźć ci składniki?
– Nie, nie w tym rzecz. Zgodziłam się odruchowo, ale wybacz, byłam już wcześniej umówiona z Alkiem. Nie jestem w stanie się rozdwoić, a nie chcę zrobić mu przykrości.
– A mnie to możesz? – wykrzyknęła Asia. Ada wzięła głęboki oddech. Ma szansę wreszcie to powiedzieć.
– Ty mnie kiedyś zrobiłaś – powiedziała.
– I teraz się mścisz, tak?
– Nie, skąd – Ada zdziwiła się i zmieszała. Nie o to jej chodziło, poczuła, że traci grunt pod nogami. Na szczęście Alek stał obok. Nabrała powietrza.
– Po prostu muszę odmówić albo jemu, albo tobie. Z nim umówiłam się pierwsza, wiec padło na ciebie. Przy okazji, na Kwiatowej jest cukiernia czynna do północy, ratują w takich sytuacjach.
– Nie spodziewałam się tego po tobie – po tych słowach Asia się rozłączyła.
– Bolało? – spytał Alek.
– Właściwie nie. I wiesz co? – uśmiechnęła się szeroko. – Kamień spadł mi z serca. Ale super uczucie! Dziękuję.
– Jestem z ciebie dumny.
– Ja z siebie też.

Asertywność to nie tylko umiejętność mówienia „nie”, jak się powszechnie przyjęło uważać. Owszem, to sprzeciw, gdy jest się wykorzystywanym i stawianie granic w sytuacjach stwarzających dyskomfort; w sposób, który nie uwłacza drugiej osobie. To m.in. umiejętność radzenia sobie z takimi zdarzeniami i niepozwalanie na wpadnięcie w sidła obwiniania się lub niedowartościowania. Asertywność polega na szanowaniu własnych i cudzych praw, potrzeb i uczuć oraz na jasnym i otwartym ich określaniu. W kontaktach z innymi ludźmi stanowi niejako połączenie pewności siebie i empatii, bez agresji i bez uległości. Bez manipulowania innymi i bez poddawania się manipulacji.

Człowiek asertywny akceptuje (przy okazji zerknij tu: A jak akceptacja), że nie musi się wszystkim podobać, nie każdy będzie się z nim zgadzać i nie zawsze ludzie będą dla niego mili ani on nie musi być miły dla wszystkich. Mimo, że może to stanowić dla niego źródło stresu, traktuje to jako rzecz normalną i nie cierpi z powodu krytyki, także tej – w jego poczuciu czy obiektywnie – niesprawiedliwej, bo wie, jak sobie z nią poradzić. Nie udaje kogoś innego i nie nakłada maski. Umie wyrazić swoje negatywne emocje bez krzywdzenia kogokolwiek.

Traktując innych po partnersku, człowiek asertywny nie czuje się gorszy, nie ma poczucia winy odmawiając komuś czy prosząc kogoś o pomoc i nie ma potrzeby wstawania z kolan, bo na nie bez istotnego powodu nie upada. Zwracając komuś uwagę, nie ocenia i nie krytykuje go jako człowieka, tylko odnosi się do jego postępowania, bez wywyższania się i prób dominacji.

Asertywność nie jest cechą osobowości, tylko określonym sposobem zachowania, którego można – i warto – się nauczyć.
Podsumowując, pół żartem, pół serio:

Nie czyń drugiemu, co Tobie niemiłe.
I nie pozwalaj, by inni czynili to Tobie.


Obraz: Comfreak / Pixabay

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *