Jedyny namacalny, negatywny skutek uboczny urlopu w oderwaniu od klawiatury, to brak nowych wpisów na blogu. Poza tym? Same plusy:)
Przyznam, że nigdy nie miałam problemu z odłożeniem na bok smartfona czy laptopa, mimo, że śmiało mogę się nazwać fanką nowych technologii. Traktuję je jednak jak dobro, które ma za zadanie ułatwić nam życie, a nie sprawić, że staniemy się jego niewolnikami. Może dlatego, że pamiętam, jak było przedtem..? Zanim pojawiły się komórki i Internet?

Pamiętam, gdy przygotowywało się paczkę przelewów do banku, uprzednio mozolnie je wypisując przez samokopiujące druczki. Potem stało się dobrą godzinę w kolejce, by pani w okienku mogła nasze płatności wklepać. W ten sposób wysłanie dziesięciu przelewów, wraz z dojazdem do banku, potrafiło zająć trzy godziny. Dziś trzy minuty.

Obstawiam, że kto nie doświadczył, ten nie zrozumie, niczym w dobrym sucharze:

Dziadku… Powiedz, a jak w tym stanie wojennym półki w sklepach były puste i był tylko ocet, to w Carrefourze też…?

Nasze dzieci wyssały z mlekiem umiejętność obsługi zarówno hardware’u jak i software’u. Przychodzi im to zupełnie naturalnie. Podobnie naturalne jest dla nich to, że wokół jest wifi, a jeśli nie ma, to jest dostęp do netu przez komórkę, że zawsze można do kogoś zadzwonić, napisać czy spotkać się na czacie. Dzieci i młodzież nasiąknęły układem zero-jedynkowym, a dorośli wpadli w niego jak śliwki w kompot. Zadowolone śliwki w smaczny kompot, oczywiście;)
I teraz rodzi się pytanie: czy człowiek potrafi funkcjonować bez tych wszystkich udogodnień?

Żeby się o tym przekonać, warto zafundować sobie cyfrowy detoks, z angielska digital detox, czyli po prostu cyfrowe odtruwanie.

W uproszczeniu: świadomie odłączasz się od nowych technologii. Od smartfona, tabletu, komputera, konsoli, telewizora i co tam jeszcze komu przychodzi do głowy.
Ile to trwa i z czym to się je?
Dawkę należy ustalić w zależności od stopnia zatrucia.
Żartuję, ale temat wcale nie jest zabawny, wiele osób bowiem boryka się z problemem uzależnienia od bycia online. Wbrew pozorom nie jest to problem marginalny, mniejsze lub większe symptomy uzależnienia mogą dotknąć każdego z nas.
Jak to sprawdzić?
Proponuję odpowiedzieć sobie na poniższe pytania:

  • Jesteś stale online?
  • Scrollujesz bez konkretnego celu?
  • Sprawdzasz co chwilę media społecznościowe? Koniecznie po obudzeniu i przed spaniem?
  • Zerkasz co chwilę na nowości w portalach informacyjnych?
  • Jesteś dostępny na czasie niemal cały dzień?
  • Źle się czujesz, gdy nie wiesz czy masz nowego maila?
  • Czujesz się nieswojo, gdy wyjdziesz z domu bez telefonu? I nie mam na myśli wyrzucenia śmieci! Potrafisz?;)
  • Nie potrafisz korzystać z tradycyjnej mapy i bez GPS-a nie trafisz w obce miejsce?
  • Nie umiesz funkcjonować bez ulubionej gry?
  • Odbierasz telefon bez względu na to co robisz? A jeśli akurat nie możesz, myślisz, że musisz koniecznie szybko sprawdzić i oddzwonić? Innymi słowy, czy dzwoniący ma priorytet przed osobą, z którą akurat rozmawiasz face to face? Albo zrywasz się w trakcie obiadu, by odebrać?
  • Masz pretensje albo obawy, gdy ktoś dłużej nie odbiera?
  • Bierzesz ze sobą smartfona do toalety? Albo kładziesz go przed sobą na stole?
  • Kupujesz w sieci, bo wyświetla Ci się fajna reklama, a nie dlatego, że potrzebujesz?
  • Odbierasz służbowe wiadomości w domu? Przy założeniu, że nie pracujesz zdalnie rzecz jasna.
  • Tu dopisz własne spostrzeżenia:)

Powiedzmy, że przytakujesz powyższym pytaniom. Oczywiście, że to nie świadczy od razu o Twoim uzależnieniu. Warto jednak spróbować raz po raz odstawić po służbowych zajęciach cyfrowe media, a w pracy ograniczyć ich użycie do tych niezbędnych i zobaczyć czy coś się zmienia.

  • Relacje z rodziną, z przyjaciółmi
  • Więcej czasu wolnego
  • Umiejętność spędzania czasu analogowo. Pobycia ze sobą, swoimi myślami.
  • Kontakt z naturą, sport
  • Zwiększenie produktywności
  • Z rzeczy bardziej przyziemnych: koniec bólu głowy, oczu, lepszy sen, więcej energii i lepsza koncentracja

Jeśli jednak, zamiast wyluzowania i głębokiego oddechu, poczujesz niepewność, stres, lęk, irytację, spocą Ci się ręce, serce zacznie bić szybciej, to znak, że detoks nie tylko jest strzałem w dziesiątkę. On jest Ci po prostu niezbędny.

Skoro wyznaczamy limity dzieciom, dla ich dobra, wyznaczmy też sobie. Dla swojego dobra.

Nie masz możliwości zostać człowiekiem analogowym na cały dzień czy weekend? Spróbuj małymi kroczkami. Na początek zerknij w liczniki smartfona czy ulubionych mediów społecznościowych. I jak, ile czasu tam spędzasz? Dużo czy mało?

Zadam Ci więc pytanie:
Czy 10 minut dziennie to dużo czy mało?
Bez jaj, oczywiście, że mało – już słyszę parsknięcie i śmiech.
Policzmy więc:

10 minut dziennie, przyjmując tylko dni robocze i czas pracy, to 43,3 godz. W ciągu roku.
Innymi słowy: 5,4 dnia roboczego. W zaokrągleniu cały tydzień pracy.
Dużo czy mało?

To teraz popatrz na 1 godzinę dziennie: 1 godz.* 5 dni roboczych * 52 tygodnie = 260 godz. / rok, czyli 32,5 dnia roboczego.

Innymi słowy: bite 1,5 miesiąca urlopu.
Dużo czy mało?;)
A to zaledwie jedna godzina dziennie!

Moim zdaniem warto odzyskać ten czas, choćby rezygnując z, często bezmyślnego, przewijania kolejnych filmików/postów itd. Szkoda prawdziwego życia na wirtualne pożeracze czasu.
Co zrobić najpierw?
Oderwać wzrok od ekranu i spojrzeć w okno. Wstać zza biurka i do tego okna podejść. Popatrzeć na chmury, na dalekie drzewa, budynki, przyjrzeć się przejeżdżającym pojazdom. Przeniesienie wzroku z ekranu, który mamy przed nosem, na dalsze obiekty, pozytywnie wpłynie na stan akomodacji oczu, a Ty zyskasz chwilę dla siebie.

Gdy zdecydujesz się na mniejszy lub większy odpoczynek, możesz obrać różne metody. Nie chcesz lub nie możesz, nie chowaj telefonu do szuflady – wersję hard zostaw sobie na później. Tymczasem wyłącz powiadomienia, przynajmniej część. Ustaw na portalach społecznościowych limit czasu, który pozwolisz sam sobie na nich spędzić (tylko tego powiadomienia nie wyłączaj;)). Zrezygnuj z bycia online cały czas. Przejrzyj zainstalowane aplikacje, usuń część z nich; na zasadzie czego oczy nie widzą tego sercu nie żal. Nie korzystaj z telefonu przy posiłku ani gdy udajesz, że bawisz się z dzieckiem. Pobaw się z nim naprawdę, poświęcając mu czas.

Cieszę się, że nasze dzieci, mimo, że korzystające regularnie z laptopów, telefonów, konsoli itp., potrafią docenić czas spędzany w realu. Przyznam, że moje obserwacje zachowań młodych ludzi nie napawają optymizmem. Pamiętam, gdy, jeszcze przed pandemią, pojechałyśmy z córą do jednego z większych centrów handlowych – z jakiegoś powodu wyjątkowo w ciągu tygodnia, w dzień powszedni. Szłyśmy alejką na zewnątrz budynku, nie było tłumów, mimo to większość ławek była zajęta. Spacerowały jakieś zorganizowane grupy, pewnie wycieczki, pojedyncze grupki młodzieży i raz po raz ktoś, kto wyraźnie się spieszył, może do pracy, może na służbowe spotkanie.
Co nas uderzyło? Ilość smart-zombie.

Byłyśmy jedynymi osobami bez telefonów w rękach!
Dla mnie to był szok.

Wszyscy, jak jeden mąż, gapili się w smartfony. Idąc, siedząc, ze słuchawkami, bez nich. Tami skomentowała, że chyba jesteśmy na planie jakiegoś horroru i powiem Wam, że nie było w tych słowach żadnej przesady. Miałam wrażenie, że ci ludzie żyją tylko dlatego, że są połączeni jakąś niewidzialną nicią ze swoimi magicznymi urządzeniami w dłoniach. Odłączysz – i trup padnie na chodnik.
Poczułam się jak w matrixie. Takie ot, wspomnienie.

***

Tymczasem w lipcu pojechaliśmy na urlop. Z założenia z daleka od popularnych, zaludnionych miejsc, po odwiedzeniu rodziny, za którą się stęskniliśmy, wylądowaliśmy najpierw w małym ośrodku nad jeziorem w sercu Borów Tucholskich. Zamiast wifi podgrzewany basen, zamiast tapet komputerów – piękny las i jezioro. Telefony były potrzebne tylko nam, dorosłym, jako aparaty fotograficzne. Dzieci w ogóle nie miały potrzeby wchodzić do domku, chyba, że wzywały je burczące brzuchy. Bajka. A gdy któregoś wieczoru burza uszkodziła linię energetyczną, zostaliśmy bez prądu do następnego dnia. W takiej sytuacji super sprawa. Las, wokół ciemność, której nie doświadczy się w mieście i wspólny czas przy czołówkach. W takiej sytuacji ludzie naprawdę są ZE SOBĄ, a nie OBOK SIEBIE.
Natura zafundowała nam cyfrowy detoks pełną gębą:)

Gdy parę dni później dotarliśmy nad morze, dzieciaki nawet nie były zainteresowane telewizją, której w domu z założenia nie mamy. Córa owszem, korzystała z telefonu słuchając muzyki, ale analogowe atrakcje typu wycieczka rowerowa na wydmy, tyrolka, badminton, siatkówka, plaża czy czytanie pochłonęły młodzież bardzo skutecznie. I tylko urlop był za krótki:)

Właściwie smartfony były w użyciu głównie w trasie, przede wszystkim ze względu na mapy Google i  Spotify. Niemniej najciekawszą atrakcję dla dzieciaków i tak wyhaczyliśmy dzięki przydrożnemu billboardowi:)

Tą atrakcją okazała się być osada rzymska we wsi Oskowo pod Lęborkiem (Kaszuby), a w niej, ni mniej, ni więcej, tylko największa na świecie replika konia trojańskiego, oficjalnie wpisana do Księgi Rekordów Guinnessa. W komplecie potyczki w stylu rzymskich gladiatorów, własnoręcznie pieczone kiełbaski, kawa i coś, co wzbudziło największy zachwyt: labirynt Minotaura. Na deser ciekawie opowiedziany kawał historii. Samą faktorię właściciel-pasjonat wciąż rozbudowuje, a – poza pandemią – odbywają się w tam m.in. zloty i turnieje legionów rzymskich. Polecam, naprawdę warto zajrzeć i trochę się rozgościć.

I tak oto przy okazji artykułu o cyfrowym detoksie w wielkim skrócie streściłam Wam nasz urlop 😀

W każdym razie zachęcam Was serdecznie do przejścia od czasu do czasu z trybu online na offline.
Udanych wakacji ciągu dalszego;)

)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *