kobieta renesansu to brzmi dumnie

Odkąd pamiętam, miałam specyficzne „rozdwojenie jaźni”.

Ścisłowiec czy humanistka?

W szkole ciężko było mi opowiedzieć się za ulubionym przedmiotem czy tematyką zajęć. Odkąd zaczęłam składać literki, książki wszelkiej maści pochłaniałam na kilogramy. Pisałam długaśne wypracowania, co nie przeszkadzało mi z radością odkrywać matematyki. Ciągnęły mnie malarstwo, teatr, balet. Na co dzień chodziłam w glanach, z metalem na uszach. Pokój zamalowałam czarnym sprayem i na pierwszy rzut oka w niczym nie przypominałam dziewczyny płaczącej rzewnymi łzami nad „Braćmi Lwie Serce”, a tym bardziej budującej z zapałem makietę Challengera. Ten dualizm drażnił mnie i wkurzał.

Nie umiałam jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie: Kim chcę w życiu być?

Oceanografem? Weterynarzem? Artystką? Kaskaderką? Adwokatem? Astronautką? Pisarką? Ratownikiem? Zdarzało się, że zarzucano mi słomiany zapał, twierdząc, że szybko się zapalam i równie szybko ten stan mi przechodzi. Na szczęście nikt nie czynił mi z tego powodu wyrzutów.

Będąc już dorosła, mężata i dzieciata, pożaliłam się pewnej starszej, mądrej osobie, że ja, kobieta pracująca i lubiąca przecież swoją pracę, wciąż nie umiem się określić. Opowiedziałam jej to co Wam przed chwilą. Starsza, mądra osoba przyglądała mi się chwilę z lekkim uśmiechem, po czym zabiła mi klina:
– Wiesz co słyszę? Martwisz się, że jesteś otwarta i ciekawa świata. Pomyśl po prostu, że jesteś kobietą renesansu. Wszechstronną.
Pomyślałam. I uznałam, że to brzmi dumnie:)

Mona Lisa kogel mogel blog

Dopiero wtedy, po tylu latach, zrozumiałam, że to wszystko nie tak. Po co próbować wtłaczać się w ramy czy przyklejać etykietki? Czemu to miałoby służyć? Kto powiedział, że w życiu nie można zajmować się różnymi rzeczami? Oczywiście są ludzie, dla których raz na początku obrany kierunek okazał się ich prawdziwą pasją lub też pasja stała się sposobem na życie. Ich te dywagacje nie dotyczą. Dla innych, w tym dla mnie, na szczęście minęły czasy, gdy oczywistym było, że człowiek będzie wykonywał jeden zawód od ukończenia szkoły do emerytury. Wszedł do biura jako dwudziestoparolatek i wyszedł z niego po latach czterdziestu. Owszem, można i tak, mnie jednak taka wizja przeraża. Niektórzy wolą taki układ, bo zapewnia im poczucie bezpieczeństwa i stabilizacji, a zmiana wydaje się być zagrożeniem.

Podobno statystyczny Amerykanin zmienia pracę pięć razy w życiu, a przeprowadza się jedenaście razy. Przeciętny Polak – statystycznie – zmienia adres zaledwie dwa razy.

Wiadomo, to tylko statystyka, a jak powiedział George Bernard Shaw:
Jeśli mój sąsiad codziennie bije swoją żonę, ja zaś nie biję jej nigdy, to w świetle statystyki obaj bijemy je co drugi dzień.
Więc wnioski trzeba wyciągać ostrożnie.

Od zawsze lubiłam próbować nowych rzeczy i, jeśli okazywały się nie dla mnie, po prostu z nich rezygnowałam. Po co miałam tracić czas na coś, co mnie nie kręci? Bo zapisałam się na zajęcia? Kiepski powód. Z drugiej strony, gdy coś leżało mi na sercu byłam (i jestem) temu wierna. Uznałam, że taka jestem i właśnie tak jest dobrze. Próbuję nowych rzeczy, wkręcam się w nie i albo je zostawiam, gdy dojdę do momentu, że czuję, że to nie to, albo zostają ze mną. Poza tym nasze zainteresowania zmieniają się z wiekiem. Podążajmy więc za nimi. Zachęcam do próbowania określenia co nas kręci, w czym jesteśmy dobrzy, do czego mamy talent i w czym sprawdzimy się zawodowo. Wtedy z satysfakcją będziemy mogli wykonywać swoją pracę i czerpiać autentyczną radość z hobby. Po prostu odkrywajmy samych siebie. Pozwólmy też na to naszym dzieciom. Przy okazji zerknij TUTAJ /by nie przeszkadzać wyobraźni/

Cieszę się, że mam długą listę rzeczy, których chcę posmakować i wciąż dopisuję do niej nowe pozycje. Cieszę się, że chce mi się uczyć i szukać. Gdy synek mnie pyta: Mamo, jak powstał kosmos? A co jest za nim? nie zbywam go, tylko z ciekawością siadamy do materiałów NASA. Gdy pokąsana córka wątpi w jakąkolwiek pożyteczną rolę komara w ekosystemie, wspólnie analizujmy żywot małego krwiopijcy.

Cieszę się, że mi się chce.
I wiem już, że nie muszę się określać, wtłaczać w ramy zainteresowań czy talentów. Robię to, co lubię, w sposób, na który mogę sobie pozwolić. To druga rzecz, która zrozumiałam i – z pewnym trudem – zaakceptowałam. Bo każdy z nas ma pewne ograniczenia. Ale o tym kiedy indziej.

Jeden komentarz

  1. To co piszesz jest ważne, i takie wnioski warto wyciągnąć nie tylko w stosunku do siebie, ale też swoich bliskich, a zwłaszcza dzieci, by nie porównywać ich z innymi, by mogły próbować i rozwijać lub porzucać swoje „pasje” nawet jeśli czasem przez to mamy więcej na głowie siwych włosów.

    BHM

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *