Dziś, czyli 8 maja, obchodzimy w Polsce Narodowy Dzień Zwycięstwa. Rocznica jest niebagatelna, bo jak łatwo policzyć, dziś przypada 75 rocznica zakończenia II wojny światowej.
8 maja 1945r. III Rzesza podpisała akt bezwarunkowej kapitulacji. Akt wszedł w życie o 23:01 czasu środkowoeuropejskiego, czyli o 01:01 czasu moskiewskiego. To spowodowało trwającą od lat dyskusję, która data jest słuszna i jedyna, czyli jak zawsze kwestia interpretacji plus moja prawda jest najmojsza. Nie o tym jednak, a o odczuciach, emocjach i wspomnieniach.

HISTORIA SZKOLNA

Czytam podręczniki do historii naszej córy, obecnie uczennicy klasy szóstej. Do tej pory o drugiej wojnie znalazłam jedynie wzmianki, rzucone po macoszemu, zresztą mało obiektywne, podobnie jak nieobiektywne były te z mojego dzieciństwa; tylko wtedy pała przegięta była w drugą stronę. Rzeczywiście uważam, że nie da się zupełnie obiektywnie opowiedzieć historii, ale da się przedstawić te same zdarzenia starając się patrzeć na nie z różnych stron. Tego nauczyła mnie historyczka w liceum, z którą najpierw miałam na pieńku (z racji moich długich blond włosów, których uparcie nie chciałam spinać), aż w końcu (gdy już spięłam;)) usłyszałam, że nie jestem taka głupia na jaką wyglądam (tak, to były inne czasy…) i lody zostały przełamane. Obiektywne są daty, miejsca, liczby. Ale przyczyny, najróżniejsze powiązania, a szczególnie oceny, są względne, zależne od miejsca, z którego się patrzy czy w którym się było. Zależne od własnych poglądów politycznych, od sympatii i antypatii, przeżyć własnej rodziny itp., często zupełnie nieświadomie. Bo świadome manewrowanie historią, szczególnie na arenie politycznej, niestety zdarza się nazbyt często i zazwyczaj służy jakiemuś celowi.

Wracając:
Co nasza córa wie ze szkoły?
Wie o agresji Niemiec 1 września i ZSRR 17 września 1939 r.. Wie o Powstaniu Warszawskim i żołnierzach wyklętych, płynnie tym samym przechodząc do kwestii oporu wobec sowietyzacji po ‘44 roku.
Resztę wie od nas, a i czasem z synem dopytują o zdarzenia wyśpiewane przez Sabaton:) Od dawna twierdzę, że chłopaki powinni uczyć w szkołach historii;)

Co mnie zadziwia? Że wielu młodych ludzi nigdy nie słyszało:

– o tym, że podczas drugiej wojny światowej zginęło niemal 80 milionów ludzi, z czego 20 milionów zmarło z głodu i z powodu chorób. Cała ludzkość liczyła wtedy ok. 2,3 miliarda. To tak, jakby teraz zmieść z powierzchni Ziemi 266 milionów jej mieszkańców (ok. 3,5%),

– że Polska straciła 17% ludności,

– o „ostatecznym rozwiązaniu kwestii żydowskiej”, czyli makiawelicznym planie Himmlera „fizycznej eliminacji wszystkich pełnej krwi Żydów”,

– o trwającym dwa i pół roku oblężeniu Leningradu (Petersburga). Polecam książkę Alexis Peri „Leningrad. Dzienniki z oblężonego miasta”. Horror nie do uwierzenia.

– o akcji Wielka Szpera w łódzkim getcie, gdy we wrześniu 1942r. przymusowo wywieziono do obozu zagłady w Chełmnie nad Nerem ok. 16 tys. osób: dzieci poniżej 10 roku życia i dorosłych powyżej 65 lat. Rozpacz i szaleństwo rodziców, którym wyrywano dzieci z rąk, zostawiając ich ze świadomością, że zostaną zamordowane, noworodki wyrzucane prosto przez okno szpitala… Zachowały się wspomnienia świadków tych wydarzeń. Wyrywają serce.

O Auschwitz słyszeli wszyscy.
I każdy powinien raz w życiu tam pojechać.

Zaczęłam słynnym cytatem z „Medalionów” Zofii Nałkowskiej:
„Ludzie ludziom zgotowali ten los”.
Ludzie – inni ludzie. Nie jacyś źli przybysze z obcej planety. Hitler nie pojawił się ot, tak, nagle. Dlatego uczmy się historii i wyciągajmy wnioski. Nie powielajmy błędów.

HISTORIE NAJBLIŻSZE

Życie jest niesamowitym twórcą. Napisało tyle dramatów, że ciężko sobie wyobrazić, że bohaterowie tych wydarzeń będą patrzeć na świat w identyczny sposób.
***
Dwaj wujkowie mojej mamy w 1940r. zostali zamordowani w Katyniu.
***
Moi dziadkowie, rodzice taty, planowali w październiku 1940r. wziąć ślub. Wojna wojną, przecież ludzie próbowali żyć w miarę normalnie, a miłość nie wybiera. Młodość ma swoje prawa. Babcia miała wówczas 20 lat. Pod koniec września Niemcy zgarnęli ją w łapance z ulicy. Wagonem bydlęcym pojechała do obozu pracy, gdzie na przymusowych robotach spędziła niemal pięć lat. W kwietniu 1945r. obóz wyzwolili Rosjanie organizując konwoje, dzięki którym wyzwoleni wracali do kraju. Armia Czerwona uratowała jej życie.
Dziadek, kolejarz, zwiał nazistom, gdy przetoczył się front i uniknął rozstrzelania dzięki pomocy obcych ludzi. Wiernie na babcię czekał. Pobrali się w 1945r..
***
Historia dziadków ze strony mamy: w styczniu 1945r., gdy rozeszły się wieści, że zbliżają się Rosjanie, hitlerowcy spędzili wszystkich mężczyzn na zamarznięte jezioro, każąc rąbać im przeręble. Zaminowali lód, po czym nad to właśnie jezioro zagoniono kobiety i dzieci. I wtedy rozpoczął się atak Armii Czerwonej. Znowu Rosjanie uratowali moim dziadkom życie.
***
Wujek do końca życia nie pozbył się obrazów z rzezi wołyńskiej. Walczył z bandami UPA.
***
Tata wspominał, że, gdy zaczął pracę zawodową, bywał świadkiem kłótni dwóch kolegów, pokolenie wyżej od niego. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że jeden przeżył obóz koncentracyjny, a drugi był strzelcem wyborowym i walczył pod Monte Cassino. Tyle, że w Wermachcie. Nie służył tam dobrowolnie. Jego, podobnie jak jego kolegów, ich ojców i wujków wcielono przymusowo.
***
Tyle pamiętam z opowieści…

Natomiast z czasów szkolnych pamiętam akademie z okazji Dnia Zwycięstwa. Lubiłam je, bo uwielbiałam poezję Broniewskiego, Słonimskiego, Różewicza czy Baczyńskiego. Podobnie jak słuchałam i śpiewałam z przyjemnością pieśni żołnierskie i potrafiłam się wzruszyć, gdy „kwitł biały bez”.
W domu rodzinnym mojej mamy dużo się śpiewało, był fortepian, skrzypce. „Wojenko, wojenko”, „Szara piechota”, „Dziś do Ciebie przyjść nie mogę”, „Białe róże”, „Czerwone Maki na Monte Cassino”… Długo tak mogę. W środku nocy jestem w stanie zaśpiewać.
Z dzieciństwa, z czasów szkolnych, zostało mi wspomnienie białych gołębi jako symbolu pokoju. Może i było to wtedy nachalne, ale jako dzieciak odbierałam to inaczej.

Wryto mi do głowy, że wojna to zło. To okrucieństwo, jakiego nikt nie powinien nigdy doświadczyć. Rozpacz, płacz, ból, śmierć. Odczłowieczenie.

Moje dzieciństwo było szczęśliwe. Nie latały mi bomby nad głową, nie bałam się, że rodzice zostaną złapani na ulicy, niczym zwierzęta na polowaniu z nagonką i wywiezieni gdzieś do obozu. Albo po prostu zastrzeleni na ulicy. Nie byłam głodna, miałam się w co się ubrać, nie brakowało mi zabawek. Chodziłam do szkoły, bawiłam się godzinami na podwórku z innymi szczęśliwymi dziećmi. Nie bałam się, że mój dom może spłonąć i zamienić się w kupę gruzu. Nikt nie chciał mnie ani mojego brata zamordować w komorze gazowej.

Więc, gdy słyszę, że nie ma powodów, by świętować rok 1945, tylko 1989 to znaczy, że komuś coś się ostro pomyliło. Bo mówi o dwóch różnych sprawach.
I na zakończenie:
Z całym szacunkiem dla zwolenników odmiennego poglądu – dla mnie ważniejsze jest świętowanie zakończenia wojny jako symbolu wspólnego zwycięstwa; nie jej wybuchu.

4 komentarze

  1. Za 20 lat będzie wreszcie wiadomo, że 1 września Niemcy wkroczyli do Polski żeby uchronić ją przed sowiecką aneksją. Nie uchronili, albowiem 17 września Sowieci i tak zajęli wschodnie tereny Polski gotując ludności gehennę. Natomiast na terenach zajętych przez Niemców wprowadzano niemiecką kulturę, budowano gospodarkę i organizowano miejsca pracy dla Polaków. Utworzono polskie Generalne Gubernatorstwo, w którym działania na rzecz rozwoju polskości były szczególnie intensywne. Pod światłym zarządem Niemców Polska się rozwijała, a Polakom żyło się dostatniej. Niestety, zbrodniczy reżim sowiecki nie mógł ścierpieć takiego rozwoju sytuacji i w 1944 r. na Polskę ruszyła kolejna nawała sowiecka niszcząc i paląc wszytko po drodze. Polacy zostali zniewoleni i pozbawieni swojej kultury i religii. Stan ten trwał do 1989, kiedy to zryw „Solidarności” doprowadził do uzyskania nieodległości.

    pm3
  2. Jestem z tej samej generacji. „Jasny Dzień Zwycięstwa” był zawsze 09.05, Polskę zaatakowali Niemcy a nie nazisci/faszyści, Katynia nie było, 17.09 nie było. Tak mnie uczyli. Dobrze mnie uczyli..? Nie, raczej źle mnie uczyli. Dziś Dnia Zwycięstwa w ogóle nie było, wojnę rozpętali jacyś nazisci, którzy prawdopodobnie mogli pochodzić z Bawarii, a tak naprawdę to Sowieci, nadal nie ma Katynia bo przecież jest Smoleńsk, cała wojna to Żołnierze Wyklęci, a młodym wisi kilem kitu czy jest jakaś tam różnica pomiędzy Stanem Wojennym a II Wojną Światową. Dobrze ich uczą? Nie, k..wa, źle ich uczą! Dziękuję za wpis.

    doyar

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *